Muzyka się obroni

Rozmowa z Magdaleną Hudzieczek-Cieślar, sopran, wykładowcą Akademii Świętokrzyskiej w Piotrkowie Trybunalskim

***

Ostatnio mieliśmy okazję podziwiać Panią podczas koncer­tu „Mozart in canto”, który odbył się w Ustroniu w ramach festiwalu Viva II Canto. Pieśni religijne Mozarta i Msza Ko­ronacyja C-dur opierają się na niezwykle efektownych, za­razem ogromnie trudnych partiach wokalnych…

Msza C-Dur „Koronacyjna” obok Requiem, motetu Exultate i Ave Verum jest najczęściej wykonywaną kompozycją kościelną Mozarta. Śpiewanie Mozarta zawsze sprawiało mi ogromną przy­jemność i radość, zresztą z muzyką tego Mistrza zaczęłam po­znawać się i obcować już wcześniej, bardzo lubiłam słuchać jego dzieł, tak też pozostało do dziś.

Publiczność ustrońska wyciszona podczas koncertu, na za­kończenie dziękowała artystom aplauzem i owacją na stoją­co. Takie gorące przyjęcie powinno dodawać wykonawcy skrzydeł…

Artysta żyje w pewnej muzycznej symbiozie z publicznością. Melomani przychodzą na koncert, aby oddać się słuchaniu mu­zyki, otwierają się na jej przekaz, zaś wykonawcy nie śpiewają dla siebie samych lecz tkwi w nich pragnienie podzielenia się swymi emocjami i interpretacją dzieła. Kontakt z żywym od­biorcą i dostrzeganie jego przeżyć. nadaje inny wymiar arty­stycznemu działaniu.

Jak zaczęła się Pani przygoda ze śpiewem?

Chyba tak jak u każdego przedszkolaka….zaczęło się w przed­szkolu śpiewaniem piosenek, budowaniem w ogrodzie babci „sceny” z dużych garnków i śpiewaniem do mikrofonu-skakan­ki (śmiech), …czas szkoły podstawowej to śpiewanie w nieistniejącym dziś kościelnym chórku dziecięcym „Dobra Nowina”, później czas liceum. a z nim śpiewanie w chórze kościelnym, w zespole „Czantoria” i w szkolnym zespole młodzieżowym „Optima”, w którym śpiewaliśmy Beatlesów i grałam na skrzyp­cach. Te cztery intensywne i jakże różnorodne muzycznie dla mnie lata były cudowne, często z rozrzewnieniem je wspomi­nam. Po maturze przyszły studia na wydziale wokalno-aktor­skim w Akademii Muzycznej w Katowicach. Po pierwszym roku studiów otrzymałam propozycję studiowania w Akademii w Niemczech. z której nie skorzystałam. Wpływ rodziny i środowiska jest ogromny i bardzo istotny. Z przekazów mojej ro­dziny wiem. że muzyka od bardzo dawna towarzyszyła i wy­wierała wpływ na rodzinne życie. Prababcie podobno ładnie śpiewały, dalsi wujowie grali na skrzypcach, ciotki grały na fortepianie albo chodziły na chór. Babcie i dziadkowie śpiewali w chórze kościelnym, rodzice to też małżeństwo chórowe. Od­kąd pamiętam muzyka wyrażana śpiewem zawsze gościła w mojej rodzinie. To zamiłowanie przechodziło z dziadków na ro­dziców, z rodziców na nas i przechodzi na kolejne pokolenie… gdzie moja maleńka siostrzenica powolutku uczona przez bab­cię zaczyna nucić „Listeczku dębowy”…

Goszczący w Ustroniu artyści często zauważają, jak ważna dla mieszkańców Śląska Cieszyńskiego jest muzyka. Czy tradycja ma tu szansę dalej opierać się kulturze po­pularnej, tej z najniższej półki. która napiera ze wszyst­kich stron?

O tak, przekonałam się o tym, że dla ludzi z innych regionów np. nasza mowa jest bardzo śpiewna, dosyć często zdarza się, że ludzie. z którymi przebywam i pracuję proszą, by śpiewać im nasze ludowe pieśni, mówić naszą cieszyńską gwarą i opowia­dać o muzycznym życiu beskidzkich górali. W naszym regionie muzyka zawsze ściśle związana była z tradycjami i obrzędami Śląska Cieszyńskiego, ona po prostu w nas wrosła i stała się rzeczą tak oczywistą. Od nas zależy czy będą funkcjonowały zespoły regionalne, zespoły młodzieżowe, chóry. Najważniej­szym chyba jest to, aby byli wśród nas ludzie umiejący zaszcze­pić miłość do muzyki.

Wydaje mi się, że mieszkańcy Ustronia nie doceniają tego, jak wiele imprez kulturalnych na naprawdę wysokim po­ziomie odbywa się w ich mieście. To przecież niezbyt duże miasteczko, a jednak odbywają się tu wspaniale koncerty, spektakle teatralne. Znajdują się pieniądze na różne istot­ne przedsięwzięcia, chociażby rozbudowa sceny w MDK „Prażakówka”…

W Ustroniu mamy wielu wspaniałych organizatorów imprez miejskich, którzy dają dowód swego zaangażowania w życie kulturalne naszego miasta i jestem przekonana. że mają pełno ciekawych pomysłów na wykorzystanie tej sceny. Zresztą nie każde małe miasto może się poszczycić taką ilością różnorod­nych imprez, a mieszkańcy naszego miasta na pewno to doce­niają.

Zgadzam się z tymi, którzy nie dzielą muzyki na poważną i rozrywkową tylko na dobrą i złą. Jednak nie każda „muzyka łagodzi obyczaje”… Jaki rodzaj muzyki popularnej byłaby pani w stanie zaakceptować, a czego nie mogłaby pani słuchać?

Jeżeli miałybyśmy dokonywać wyboru w kategoriach „dobrej i zlej” muzyki to podział ten jest możliwy wraz z dalszą myślą pani pytania, tzn. mogłybyśmy zastosować ten podział biorąc pod uwagę to, że istnieje muzyka, która w swym przesłaniu, brzmieniu, słowach prowokuje i namawia do agresji – to jest ta zła muzyka. Studenci moi. zachęcają mnie do słuchania „ich” muzyki, bo twierdzą, że to jest właśnie ta dobra muzyka, a ja słucham i staram się zrozumieć ich wybór. Poznanie gustu muzycznego studentów pozwała też znaleźć płaszczyznę po­rozumienia.

Kulturze i sztuce nie idą w sukurs programy szkolne, w któ­rych coraz mniej jest miejsca na wychowanie muzyczne. Czy można jakoś ocalić Polaków przed „głuchotą”? Nie jeste­śmy mniej uzdolnieni od innych narodów, a jednak mniej muzykujemy — w gronie rodziny, przyjaciół, niż nasi sąsie­dzi Czesi czy na przykład Skandynawowie. Dlaczego?

Program szkolny, który nie obejmuje zajęć z muzyki, niweluje możliwość, może zabrzmi to zbyt idealistycznie, powszechne­go umuzykalniania. W szkołach nie ma funduszy na prowadze­nie lekcji muzyki, na urządzanie i wyposażanie pracowni muzycznych czy też środków pozwalających uczestniczyć dzieciom w koncertach i spektaklach. Jeżeli szkoły nie gwarantują elementarnego wychowania muzycznego, a dzieci nie znajdą inne­go kontaktu z muzyką, to szanse rozmiłowania i dogłębnego poznania tej sztuki są niewielkie. Dzieci, które wzrastają w do­mach, w których się śpiewa, gra na instrumencie, albo chociaż tylko zachęca się je do słuchania, mają możliwość odkrycia swo­ich muzycznych upodobań, talentów i ich rozwijania. Odnosząc się do naszego regionu – w domowym muzykowaniu nadzieja w naszych babkach, matkach… no i w dziadkach oczywiście. (uśmiech)

Coraz częściej młodzież rezygnuje z pasji artystycznych wy­bierając swoją życiową drogę w kierunkach, które wydają się jej bardziej intratne, pewne.

Nawet jeżeli tak się dzieje, to jest zrozumiałe, że jednak ten przysłowiowy chleb jest ważniejszy niż pasje artystyczne. Są muzycy, którzy wyjeżdżają do innych krajów gdzie mogą zająć się swą pasją i z niej żyć, a ktoś kiedyś powiedział, że cudownie jest robić to co się kocha i jeszcze dostawać za to pieniądze.

Poza pracą na uczelni występuje pani jako solistka i kame­ralistka.

Śpiewam w Polsce i za granicą, m.in. w Niemczech. Austrii, Holandii, Czechach. Nagrałam płyty dla Polskiego Radia i TVP.

Jest początek XXI w. Straszy nas się postępującym stechni­cyzowaniem życia, zanikiem potrzeb wyższych, postępującą materializacją społeczeństwa. Jednak takie koncerty jak „Mozart in canto” pokazują, że muzyka przez duże M jest ciągle ważna i potrzebna wielu ludziom. Wśród publiczno­ści nie brakowało młodzieży, a pośród artystów bardzo waż­ny był Młodzieżowy Chór „Resonans con tutti”, prezentują­cy wysoki poziom.

U progu XXI wieku widząc świat zagoniony, a ludzi zatroska­nych zaspokajaniem potrzeb codzienności oraz słysząc niepo­kojące wieści z różnych dziedzin życia społecznego, wyda­wać się może, że pragnienie kontaktu ze sztuką i muzyką przez duże M jest zagrożone. A tymczasem, ludzie zawsze, na każ­dym etapie dziejów i w każdych okolicznościach z głębi swej duszy pragną przeżyć, a wrażliwi na piękno tęsknią za wzru­szeniem. Optymizmem tchnie duża obecność młodych ludzi, którzy słuchając muzyki przeżywają ją, każdy na swój spo­sób. Dlatego myślę, że dla sztuki dostarczającej duchowego przeżycia zawsze będzie miejsce. Sztuka, Muzyka obroni się przed wszystkim.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Anna Gadomska

Źródło: „Gazeta ustrońska”, 2.09.2004